wszystko chce powoli wrócić do normalności. jabłko robi coraz mniejsze koła, lewitując na wysokości mojego wzroku. przewrócone krzesła wracają na miejsca, słychać zgrzyty niezagranych piosenek, szumy nieobejrzanych filmów, darcie nieprzeczytanych książek.
siedzę, dwa kilo lżejszy (to chyba spod oczu mi zeszło) i oczekuję w napięciu jesieni i zimy i tego co po drodze i tego, czego jeszcze nie wiem, że czeka po drodze. bardzo chciałbym już nie przewracać tych krzeseł i posklejać te książki. tylkojaktylkojaktylkojak