dałbym się pokroić za więcej zabieganych dni, więcej sekund wypełnionych niepotrzebnym spieszeniem się, odrobinę chaosu. oczywiście bez przesady. uczestniczenie w musicalach i gubienie plecaków z dobytkiem i praca w restauracji z islandzkimi boginiami w restauracji nad stawem sprawiła, że obudziłem się zlany potem. czyszczenie uszczelek, których nikt nie widzi też się nie liczy. wystarczy przejechać się tramwajem, autobusem, hulajnogą, kupić sobie jakiś ładny sweterek i wypić napój wysokokofeinowy.
a nie tylko leżenie. jest bezproduktywne, nic mi nie daje, nic z tego nie mam, zero radości.
a tak to przynajmniej jestem zmęczony, ale nie leżeniem. i trochę jakoś optymistyczniej się patrzy na świat. i tak wszystko się raduli.
nawet alona iwanowna leży z siekierą wbitą w ciemień i uśmiecha się martwo.