17.10.11

game called life

czuję się, jakby mnie ktoś złożył szybko z jakichś sprzeczności, że wszystko jest jakoś beznadziejnie posklejane, że nie było jakiegoś projektu, dizajnu czy zamysłu.
piętrzą mi się te chore myśli, jak nieprzeczytane książki, jak te terminy, których nie przestrzegam, jak te kserówki, których nie czytam. psychoza pięter.

ale z drugiej strony miło, jak nam zimno i jak za ciepło, jak dyskretnie mrugam a ty nie, jak słońce na nas pada, za dziesięć minut zadzwoni budzik a ja mam zamknięte oczy a ty nie, bez zbędnego cipciripci.
także pomijając słaby projekt, psychozy, strachy (czemu mam zawsze w głowie najczarniejsze scenariusze) to nie jest źle, jest lepiej niż było, mimo że jest coraz ciemniej.