28.5.11

forgotten works

właściwie to nie nawet rozdział, tylko podrozdział, pokazanie mi, że ja się chyba do związków nie nadaje, że ludzie są niepoważni, że nie warto, że mam chyba jakiś emocjonalny dysonans, bo czuję ulgę a tydzień temu dałbym sobie rękę uciąć, że czegoś takiego dzisiaj nie napiszę.

sam proces zamykania rozdziału, stawiania ostatniego znaku interpunkcyjnego (. ? !) upewnił mnie tylko w moich, wtedy jeszcze wątpliwych, przekonaniach.

tak naprawdę najbardziej kocham siebie i chyba tak to zostanie, bo chcę mieć przede wszystkim szacunek do własnej osoby i wiązać się z kimś, a nie z ideą wiązania się.

wling, eeing, historing

no i samochód przejechał mi telefon, wszechświat robi mi jakieś kosmiczne żarty, panie, to nawet nie jest już śmieszne! (trochę jest)