nigdy nie sądziłem, że jeszcze zdarzy mi się siedzieć w miniaturowym domku i kupować taczkę i trzy kilo pomidorów za papierosy. i ten chaos. co tam się działo. cudownie.
myślę, że większość awangardowych i nowoczesnych pisarzy kiedy budowało parabolizm swoich utworów byli na imprezie na działce i po prostu obserwowało ludzi, którzy dostawali pięściami w twarz i się śmiali, którzy bili innych wałkiem do ciasta, którzy biegali w złotych spodniach, bawili się w sklep i klub dziewic, którzy ukrywali balony i nie przestawali wymiotować.
to napawa mnie otuchą. werbalnie i niewerbalnie.
pe es - lubię cię trzymać za rączkę jak śpisz.