
to był niezwykle nieziemsko nadzwyczajny tydzień. zakończony super imprezą, która mi chyba trochę za bardzo namieszała w głowie. znowu wracamy do miejsca w tym moim zrytym łbie, gdzie wszytsko może pęc w każdej chwili, wszystko może sie po prostu rozpierdolić.
ale z drugiej strony jest mi dobrze jak nigdy. nienawidzę tego. nie może być tak jednoznacznie kurczę?
biedna Ania i Bolec, biedny mój język.
zwalniamy z angażowaniem się.