7.5.10

not having it

jakimś dziwnym sposobem kilka miesięcy temu zdarzyła się rzecz straszna i się zgubiłem. nie, nie tak jak zwykle - w tramwaju, na ulicy, w empiku. życiowo. nie mam mapy, zresztą i tak bym nie umiał jej przeczytać. nie mam nawet pieprzonego telefonu, w końcu go utopiłem. i tak sobie w semifazie między istnieniem a nie-istnieniem koegzystuję z tymi śmiesznymi ludźmi wprowadzającymi mezalians w czasoprzestrzeni.

hej, hej, może po prostu potrzebuję jakiegoś CELU, który będzie mnie trzymał w pionie i kusił. coś, ktoś, gdzieś. CEL.

póki co radzę sobie jak mogę, bombardując sobą wszystko dookoła.